Tori jest co prawda małomówna, ale na jej twarzy nie widzisz już tego przerażenia co wcześniej.
Brodacz zainteresował się Twoimi słowami o bogu. - Wiesz, panie 13, najwięksi wojownicy tego świata musieli w coś wierzyć, by mieć chęć dążenia do potęgi. Jeżeli umiesz samoistnie odnaleźć w sobie siłę, to bardzo dobrze. Mógłbyś mi powiedzieć, skąd pochodzisz? I o co chodzi z podmiotem 'Obraz Moru'?
Brodacz nadal zajmuje się młodą kobietą jednocześnie prowadząc konwersację. Z tego co widzisz jest znamienitym medykiem.
Offline
-Ja dążę do idealnej walki. Im więcej ich stoczę tym jestem pewien, że w końcu nadejdzie ta jedyna. Ta dla której przyszedłem na świat. Potęga dla mnie nie gra roli. Jeśli walka jest nudna chcę ją zakończyć jako, że samo w sobie zabijanie jest złe. Trzeba mieć kaprys i powód aby zabijać. Ja walczę z każdym wedle woli im silniejszy tym lepiej ponieważ będę okazje miał sprawdzić się jakie postępy poczyniłem. Jeśli walka z kimś byłą tym co spowodowało u mnie to coś. To zostawiam przeciwnika przy życiu aby móc z nim znów kiedyś zawalczyć. Jeśli nie zabijam jak psa jak każdego wroga na mej drodze. -podnoszę dłoń z głowy dziewczynki. -Jeśli chodzi o moje pochodzenie to aktualnie przebywam w Dradyzji mieście w Envonie. A co do "Obrazu Moru" to zabójca z którym chciał bym się zmierzyć. Ciekawy jestem kto wygrał by nasz pojedynek. Słyszałem o nim lecz nie spotkałem nigdy. To walka w ciemno, że tak powiem. Forma kaprysu. -podrzucam monetę jeśli jakąś mam. -Widzisz ma sie jedno życie i powinno sie je przeżyć po swojemu. moim sposobem na życie jest walka. A Ty chyba byłeś medykiem lub nadal nim jesteś. twoje ruchy są pewne i zapamiętane przez setki zabiegów. Niczym u wojownika. twoje ciało samo wie co robić. -milknę i obserwuje jego zabiegi.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Brodacz: - Hmm Dradyzja, zawsze chciałem odwiedzić ten kraj. W mojej uczelni nawet studiowałem historię tego narodu i ideologię. Jednak w moim odczuciu te wszystkie akademie tego kraju są zbyt mocno zeświecczone.
Skończył opatrywać Tori i zaczął chować swoje medykamenty i sprzęt chirurgiczny do walizki. Wyciągnąłeś monetę, lecz póki co nie masz obiektu o którego losie zdecydowałby rzut. Mężczyzna uważnie wsłuchiwał się w Twoje słowa powiedziane z dużym przekonaniem.
- Owszem. Dlatego ja żyję dla Boga Poświęcenia, bo chcę przeżyć życie jak najlepiej. Księga Jabirry mówi, że Molid był doskonały pod każdym względem, to uosobienie szaleńczego pragnienia do życia. Jego energię czuję nie tylko poprzez modły, ale nastawienie jakie on mi oferuje. Łamanie ludzkich granic i samodoskonalenie się każdym kosztem to przepustka do osiągnięcia nirwany za życia, tu i teraz, bez owijania w bawełnę. Intensywność przeżyć jakie daje nam nasza doktryna ma formułować lepszą cywilizacje by stać się bytem doskonałym w ssybkim tempie. Dlatego nie marnujemy czasu i dążymy do świetności narzucając swoje standardy. To nie życie jest ważne, tylko poświęcenie.
Zauważyłeś wielką pasję w tym co mówi, jest podobny do ciebie jeśli chodzi o zatwardziałość w poglądach.
Rozglądasz się po jego małym domu i widzisz regały na których poustawiane są figurki z wosku. Każda woskowa forma ma kształt człowieka, do każdej figury jest przymocowanych kilka płonących knotów. Płomienie raz po raz roztapiają figury, a forma woskowa jest tak ustawiona, że toczy się przed siebie i z powrotem zbierając lub pozostawiając wosk.
Gdy spojrzałeś na to z daleka, zobaczyłeś dwie woskowe postaci walczące ze sobą na miecze i pistolety, raz wygrywa jeden wojownik, raz drugi, a czasem pada remis. Jest to jakiś genialny mechanizm z samego wosku i palących się knotów, że sam nie dowierzasz. Jedno z dzieci bawi się tym mechanizmem dokładając wosku lub odejmując.
W sąsiednim pokoju bez drzwi widzisz także tablicę szkolną, sprzęt alchemiczny i kilka książek. Te dzieciaki nie próżnują i uczą się w domu.
Żona brodatego gościa przerwała chwilę ciszy: - Tak w ogóle nie przedstawiłeś się... gdzie Twoje maniery? - zwróciła się do brodacza. Mężczyzna został wpędzony w zakłopotanie ale rzekł pewnie i dumnie - Nazywam się Nun-Neferit a moja żona to Seshet-Neferit.
Forma kaprysu mówi pan, hmmm. Ostatnio jakaś obca istota krząta się po naszym skromnym miasteczku i zatruwa życie mieszkańców. Na bazarach gadają, że to ktoś nie z tego świata i chce odwrócić nas od Boga. Czy tylko mi jegomość nazwany przez pana 'obraz moru' się z nim kojarzy? Panie 13, czy mógłby pan pomóc nam rozwiązać ten problem? Możemy mieć do czynienia z jakimś nikczemnym innowiercą...
Offline
-Widzę, że dzieci uczą sie alchemii w domowy zaciszu. Ja kiedyś też zgłębiłem alchemiczne tajniki. Teraz sam powiększam tą wiedzę. To ciekawa dziedzina i bardzo przydatna. -unoszę dłoń i pokazuje figurki z wosku palcem. -Ciekawi mnie ta rzecz. Pierwszy raz mam okazje zobaczyć takie cuda. Sam to stworzyłeś Nun? -po czym opuszczam dłoń. -Jeśli chodzi o bazary i tą sprawę chętnie sprawdzę w wolnym czasie co tam się święci. Bo jak wiesz biorę udział w turnieju i poz walką na nim staram się nie leniuchować Zastane mięśnie mogą mnie kosztować życie. Tori przyda się opieka a ja nie lubię mieć długów wdzięczności. Wole spłacać je od razu. -uśmiecham się.
Zerkam na Tori i mówię do niej.
-Po turnieju wyjeżdżam. Więc pytam teraz jedziesz ze mną czy nie? -po czym podrzucam monetą. -resztka to pozwalam jej wybrać samej a jeśli wypadnie druga strona zabieram ją wbrew jej woli.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Owszem, znasz podstawowe zabiegi alchemiczne, jak i niektóre bardziej zaawansowane. Aczkolwiek wszystko wymaga biegłości w magii i umiejętności konwersji swoich pokładów energii.
Nun: - Pff, moje dzieci są na tyle kreatywne, że robią podobne rzeczy. Nie ma w tym magii, po prostu sama fizyka. Moja córka Shuda i syn Numerit opracowują na bieżąco nowe wzory fizyczne.
Seshet: - Panna Tori może u nas zostać jak długo zechcesz. Najważniejsze, by ukarać innowiercę. - złożyła ręce do modlitwy patrząc w górę - Jego Poczciwe Oblicze Ci to wynagrodzi!
Tori: - I tak nie mam gdzie się podziać, a ty jesteś jedyną osobą której zależało na moim życiu a nie na tym bym mnie zerżnąć... - Wypadł orzeł.
Póki co nie masz czym się zająć, a twoja walka dopiero za tydzień. Masz do zrealizowania dwa kontrakty: prezes zawodów Philemon Mondovan i obraz moru. Zarobiłeś już 200 tys marek dradyskich. Za obraz moru dostaniesz sto tysięcy a za prezesa milion.
Offline
-Nie bardzo jestem obeznany w fizyce aby wymyślać nowe wzory jednak znam jej zastosowanie w praktyce. Skoro są tak dobre to czemu nie pójdą dalej poszerzać tej wiedzy? Ciekawi mnie to jednak nie czas na podziwianie. Mam tydzień aby rozwiązać swoje zadania i odpłacić wam za waszą dobroć likwidując zagrożenie o, którym mi opowiadaliście. -wstaje i chowam monetę.
-Tori to nie ja Cie uratowałem a los. To on chciał abym Cię obronił i to samo przeznaczenie sprawia, że pójdziesz ze mną. Twoje zdanie nie miało by tu znaczenia jednak ciekawy byłem twojej odpowiedzi. Odkąd jestem w tym kraju zarobiłem już 200 tyś marek dradyskich a mam do zarobienia jeszcze pięć lub sześć razy tule. Jednak to nie o pieniądze tu chodzi. Mam tu test da swoich umiejętności a teraz pora na trening. -sprawdzam ile mam przy sobie w portfelu pieniędzy.
Jeśli tego jest więcej niż tysiąc daje je okrągły tysiąc a jeśli mniej daje jej połowę tego co mam.
-Weź to i ubierz sie oraz kup co potrzebujesz ponieważ po turnieju wracamy do Dradyzji. Tam ktoś na mnie czeka i muszę ją chronić. jest małą dziewczynką i towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Poza tym jest mim osobistym lekarzem. Jeśli chcesz abym Cię nauczył się bronić wystarczy poprosić jednak pamiętaj nie jestem łagodnym nauczycielem. Moi uczniowie a akademii Fioletowej Jemioły za pierwsze zadanie dostali aby mnie znaleźć abym zaczął ich szkolić. A minęło kilka miesięcy odkąd zostałem ich mentorem. jak widzisz nie ma ich tu. Jak im się uda zacznie się ich trening. Ty będziesz miała gorzej zaczęła byś bez przygotowania. -uśmiecham się.
-Nun masz mapę okolic. Potrzebuje coś sprawdzić zanim wyruszę na poszukiwania tego mordercy. -patrze na Tori zamyślony.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Przy sobie masz 2100 marek. Podarowałeś jej tysiąc na życie. Ale jej sytuacja nie jest zła gdyż ma ona dach nad głową póki co.
Na razie nauka walki nie chodzi jej po głowie, ma zbyt traumatyczne przejścia i nie rozumie pewnych rzeczy. Ale skoro nie poniosła śmierci w takim miejscu jak Abu-Najidda to dobry znak. Kobiecina za każdym razem gdy wyciągasz monetę jest zniesmaczona.
Nun zaczął przeglądać swoje biurko w poszukiwaniu mapy. Na biurku widzisz inne wyroby architektury takie jak kościana figurka żołnierza z karabinem albo wyschnięte ludzkie oko na kościanym wisiorku. Znalezienie mapy na zagraconym biurku trochę mu zajęło ale dał radę. Otrzymałeś ręcznie wykonaną mapę miasta.
Znajduje się na niej droga do bazaru, świątynii, ulic mieszkalnych i śródmieścia.
Nun: - Niektóre drogi są nieczynne lub oznaczone jako prywatne, dlatego najlepiej zastanowić się dwa razy gdzie postawić nogę.
Właściwie masz dane osobowe swoich uczniów, ale nigdy ich nie widziałeś i nie rozpoznałbyś z kim masz do czynienia. Ale za to oni wiedzą, że 13 jest absolwentem akademii.
Masz mapę dzięki której bez większego kłopotu dojdziesz do bazaru. Pamiętasz nawet, że tam był sprzedawca wiśni, który formalnie jest twoim informatorem w misji.
Offline
-Dziękuje bardzo. To mi ułatwi moje zadanie. Na mnie już czas. -wstaje. -Dziękuje państwu za gościną. A ty Tori czekaj na mnie. Po wszystkim polecisz ze mną. -po czym wychodzę zakładając to co muszę aby wmieszać się w tłum.
W jakiejś alejce wchodzę do mojej strefy Hueco Mundo. Patrze jak tam jest po czym je opuszczam.
Kieruje sie do sprzedawcy wiśni bezpiecznymi drogami.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Założyłeś abaję i wyszedłeś w miasto. Pokierowałeś się do bazaru w celu zlokalizowania sprzedawcy wiśni. Mijasz piaszczyste ulice i niska zamieć piasku przypomniała o sobie. A na zawiłych ulicach pustynnej mieściny na razie spokój, dziedzińce jak zawsze zapełnione są ludźmi, nikt nie używa żadnego pojazdu. Drogi są tak skonstruowane, że nie możliwe jest szybkie przemieszczanie się. Znalazłeś cichszy zaułek i odwiedziłeś Hueco Mundo.
W mgnieniu oka znalazłeś się w swojej czarnej pustyni i odpocząłeś od dokuczliwego odoru truchła i zamieci piasku. Na wydmach świata Hollow ujrzałeś dziwnie wyglądającego hollowa z wielką głową. Pusty jest przygarbiony i ma trzy ogony, ma jakieś 1,5 metra. W ręku trzyma kilof i kopie sobie w czarnym piasku. Nie wygląda groźnie, a raczej poczwarnie lecz jest dosyć blisko twojej samotni i raczej cię nie widzi. Prawdopodobnie nawet nie ma zdolności wyczuwania cudzego reiatsu.
Offline
Mimo wszystko ukrywam je na ile tylko potrafię i idę do niego mając w pogotowiu swoje miecze.
-Nigdy nic nie wiadomo. Ostatnio co nie wejdę do swej samotni to coś nowego mnie czeka tu czeka. -myślę sobie.
Z uśmiechem podchodzę do niego.
Lokalizuje przedmioty do podmian aby w razie jego ucieczki zaskoczyć go.
A kiedy jestem tuż za nim odzywam się.
-Czemu kopiesz na moim terenie Hollowie? -mówię spokojnym głosem.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Podszedłeś kulturalnie do poczwary profilaktycznie szykując czary i broń. Jedyne z czego możesz zrobić podmianę to z piaskiem, czyli dosłownie w każdym miejscu, bo w świecie hollow twoje zaklęcia sprawniej działają.
Podszedłeś do niego, on się lekko zdziwił, zauważyłeś to po nerwowym ruchu jego ciała.
- Hrr-rr!!! - wydał jakiś przedziwny, przerywany odgłos. - Ach tak, wolność, to czego chciałem, chciałem tylko wolności... Nie zabijaj mnie. Odkąd Sarion opuścił fortecę jesteśmy wolni.
Odłożył kilof widząc, że niekoniecznie musi ci się podobać fakt, że kopał właśnie tutaj. - Ach, pieczarę nową kopać chcę, ażeby się ukryć. Człekokształtni nie lubią takich poczwar jak ja, więc lepiej się schowam. Jeśli twoje to piachy kopać już nie będę, wybaczy pan. - Dosyć dziwnie składa zdania i ogólnie głos ma mocno zmutowany i zachrypnięty. Boi się ciebie.
Offline
-Sarion to Twoje imię jak mniemam. Nie wiem o co chodzi z fortecą bo jestem tu od czasu do czasu i sprawy Hueco Mundo. Jeśli będziesz tu siedział i nie atakował nikogo kogo będę tu odsyłał w celu odpoczynku możesz zostać. Nie będziesz mi przeszkadzał. -kucam przy nim.
Staram się ocenić pokłady jego mocy.
Nie wiem czym on jest ale jest ciekawy. Odkąd mam tą miejscówkę to pierwsze zwierzątko, które tu przyszło.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
- Nieee, imię Sarion do mojego pana należy. Pan mój to potężny pół hollow pół changeling. Mój pan zawsze chciał wyjść do świata żywych, lecz nie był aż tak biegły w magii. Coś sprawiło, że mój Pan wyszedł i teraz jego poddani mają spokój, hrrrr.
Pokłady jego mocy są znikome, ale widać po jego wyglądzie, że nie raz walczył, albo oberwał. Ma wielką szramę na czaszce i poszarpane ciało. Gdy się dłużej przyjrzysz, to wygląda bardziej jakby ktoś się nad nim znęcał. Kopie sobie swoim kilofem dosyć sprawnie i po kilkudziesięciu sekundach tkwi już w pół metrowym padole.
- Ja nie mam imienia, mój pan mnie nie nazwał. Tak samo jak i innych poddanych swych. Nadzieję mam, że Sarion tu mnie nie odnajdzie, hrrrrr! - Co jakiś czas wydaje szorstkie dźwięki, tak jakby potwierdzał każde swoje zdanie nimi.
Offline
-Teraz sobie przypominam. -chowam miecze i uderzam sie wewnętrzną stroną dłoni w czoło. -Przecież Sarion to ta istota, którą wypuściłem z tego świata. Dobra skoro nie masz imienia a jesteś tu pierwszą istotą, którą tu widzę nie licząc Sariona. To niech będzie Ha-na. Jak dobrze pamiętam to jeden w jakimś języku. Tak będę się zwracał do Ciebie. -kucam przy nim. -Widzę , że nie traktowano Cię najlepiej. -podrzucam monetę. -Ha-na ta moneta dużo znaczy. Praktycznie jest władczynią wszystkiego. Moim kaprysem. Kiedy ją podrzucam zawsze są dwie opcje. Zła i dobra. Widzisz ja jestem też pustym po części. -pokazuje mu głowę. -Jeśli chcesz tu zostać musisz wiedzieć dwie rzeczy. Pierwsza to jest mój teren. Tylko mnie tu nie ma więcej niż jestem. Czasem ktoś tu jest. Ćwiczy tu. Jest gościem a tacy mają tu wstęp. Po drugie nie mam pojęcia jakie są tu prawa. Więc powiedz mi o nich. -wstaje i sprawdzam co mogę zrobić z tego piasku dzięki alchemii.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Ha-na: - Sarion prawo stanowił, lecz nie ma Sariona, nie ma prawa, hrrr! Skoro teren twój, tyś teraz jest prawem, hrrr. Gdy fortecę Sarion porzucił, wszyscy poddani poszli w swoje strony. Jedni zostać chcieli, drudzy nie, a inni chcieli innych w fortecy zatrzymać nie wiedzieć czemu. Tyś jest człekokształtny, ale nie traktujesz mnie źle. Inni człekokształtni w fortecy szukają uchodźców by ich pożreć. Sariona nie ma, i rozprzężenie opanowało fortecę. Hrrrr.
Wykopał sobie padół na swoje rozmiary i się w nim skitrał. - Jeśliś tu jest, inni człekokształtni mogą chcieć cię zjeść bo inni człekokształtni nie lubią obcych i są samolubni. - Gdy pokazałeś mu głowę przestraszył się i zawinął się w kłębek. Widocznie ma złe wspomnienia z hollowami o ludzkiej sylwetce.
Z piasku możesz zrobić tylko rzeczy niematerialne jak np energię ki. Przez przypadek znalazłeś ślad ludzkiego buta gdzieś na pograniczu Twojej samotni.
Offline